Nostalgia stała się jednym z wiodących tematów dla szerokiego kręgu fotografów urodzonych na terenach byłych krajów socjalistycznych. „Odchodząca natura”, uchwycona przez nich w przełomowych chwilach, została natychmiast doceniona przez publiczność i krytyków, stając się częścią składową współczesnej kultury wizualnej i ugruntowując w obecnym spojrzeniu niekończące się pożegnania i miłosne wspomnienia, tworząc przy tym nostalgiczny dyskurs. Z czasem ta pozorna prostota pozwoliła dokonać dekonstrukcji – rozebrać metodologicznie i przejąć w charakterze zakładki to, co było odkryciem artystycznym. W ten sposób, ucząc nas dostrzegać, fotografia stworzyła pewien stereotyp, od którego uciec jest już bardzo trudno. Czarno-biały, bogaty w fakturę obraz środowiska lub przedmiotów, które nie są już produkowane, a wciąż jeszcze obecne w naszych domach, stał się znakiem określonej epoki. Tak czy inaczej, we wszystkim można odnaleźć jeżeli nie próba reanimacji, to infantylne porywy, by jeszcze raz „wskrzesić chwilę”.
Co imponuje w pracach Zjeżdżałki – to brak nostalgicznego nastroju w obrazach samych przedmiotów. Jego spojrzenie wydaje się absolutnie pozbawione zainteresowania, dlatego że na przeszłość on patrzy nie z perspektywy lat przeszłych, lecz przez pryzmat czasów obecnych – niczego nie przypominając i niczego nie badając. Światło na jego fotografiach egzystuje jakby oddzielnie, to czysta emanacja (nieprzypadkowo można znaleźć tutaj niesamowitą ilość symboliki religijnej) – ono pada na przedmioty w taki sposób, że przy całej gamie odcieni szarości, powierzchnia przedmiotów jest niewyczuwalna. I dlatego faktury, do których podziwiania już przywykliśmy, a które, także z przyzwyczajenia nazywane są „fakturami czasu”, u Zjeżdżałki albo są zniwelowane, albo przejaskrawione. Nie znajdujemy tutaj tego ciepła, tej przedmiotowości, która jest obowiązkowym elementem „nostalgii”. Przedmioty są przekształcone w znaki – dla autora one nie są „odchodzącymi”, ale „tymi, które już dawno „odeszły”. Widać, że niektóre z nich u autora wywołują zdumienie, jako że ich przeznaczenie nie jest już oczywiste. On rejestruje rodzinne i prowincjonalne miasteczka w taki sposób, jakby odwiedził je pierwszy raz i jakby na nowo odkrywał. Rzuca się w oczy nie prosta pustka - w wyraźny sposób wyczuwalny jest brak człowieka i porzucenie. Opuszczonym okazuje się nie tyle miejsce, co raczej czas. Czas, w którym ktoś dogorywa, a który już nie istnieje dla niego samego.
Ireneusz Zjeżdżałka, z cyklu Sedymentacja, Brzeźnica Kolonia, 2001
Fotografie niekiedy rymują się z obrazem – pusty pokój z fototapetą, przedstawiającą widok na brzeg morza i palmy. I pomieszczenie na parterze, gdzie jedna ze ścian jest oklejona jesiennymi liśćmi, a inna przez pęknięcie prowadzi do zapuszczonego sadu, zalanego słońcem. Widzialne i rzeczywiste, dalekie i bliskie niemal zrównuje się na fotografiach. Jeden z obrazów to klucz do zrozumienia całej serii. Szkielet, przysypany ziemią, oglądany przez niespecjalistę, jest podobny zarówno do szczątków ptaka domowego, jak i na wykopaliska minionej ery. (fotografię znajdziesz tu)
Sedymentacja – określenie geologiczne. Oznacza gromadzenie się skał osadowych. W naszym przypadku jest to jeszcze i skala przesunięcia czasowego, w pełni geologiczna – nie o lata, lecz o epoki. Próba zajrzenia w przeszłość z beznamiętnym zainteresowaniem archeologa.
Andrey Kudryashov
Moskwa, listopad 2005
Ireneusz Zjeżdżałka, z cyklu Sedymentacja, Gorazdowo, 2005
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz