sobota, 29 grudnia 2007

Jeszcze słowo do roku 1969

Po napisaniu poprzedniego posta umyłem samochód, zamarynowałem 1,2 kg schabu na jutrzejszy obiad (pieczeń z boczkiem wędzonym i pieczonymi ziemniakami w mundurkach), po czy w ramach zasłużonego oddechu nalałem sobie szklankę szkockiego VAT-a 69 (przed świętami w Auchan w Poznaniu żenili to po 29,90 zł za zerosiedem litra) i tak przygotowany usiadłem w fotelu i z słuchawkami na uszach włożyłem do odtwarzacza CD z zapisem Concerto for cello and orchestra Witolda Lutosławskiego w wykonaniu Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach pod dyrekcją Antoniego Wita. Na wiolonczeli grał Andrzej Bauer. Muzyka Lutosławskiego zawsze sprawia, że czuję się mały, a słowo pokora nabiera właściwego wydźwięku. To dobra terapia dla każdego, komu do głowy przyjdzie myśl, że już coś osiągnął...
Nie ma chyba bardziej przejmującego i niepokojącego utworu, jak ten koncert wiolonczelowy, szczególnie w jego ostatniej fazie. I choć trwa to zaledwie 23 minut i 36 sekund, to dawka emocji jest zdecydowanie wystarczająca. Słychać nie tylko przeciąganie palców po strunach, ale też sposób oddechu wiolonczelisty. Tak przynajmniej mi się wydaje. Zawsze gra na instrumentach smyczkowych kojarzyła mi się w jakiś sposób z fotografią - tu nie ma progów, więc skala tonalna bez wyraźnych przejść (jak w tradycyjnej fotografii czarno-białej, bo cyfrowa technika wprowadza już bardzo wąskie jej ograniczenia, podobnie jak np. gitara poprzez progi na gryfie - nie daje nic pomiędzy) daje niemal nieskończoną ilość kombinacji. Bo czy skrzypek zawsze trafia dokładnie w to samo miejsce grając ten sam dźwięk? Ciekawym trafem okazało się, że właśnie ten utwór został napisany w latach 1969-1970, czyli dokładnie wtedy, gdy na rynek weszła opisywana w poprzednim poście książka. Przypadkowe zderzenie, całkowicie - a może i nie?

1 komentarz:

elkac pisze...

"podobnie jak np. gitara poprzez progi na gryfie - nie daje nic pomiędzy"

Oj, Eryk - widać, że na gitarze nie grałeś :-) Wystarczy lekko podciągnąć strunę i już mamy 1/4, 1/2 czyjakątamchcemy część tonu właśnie pomiędzy tymi sztywnymi ramami wyznaczanymi przez progi...

Ale co do cudownej niepewności konkretnych dźwięków z instrumentów smyczkowych, to się zgodzę, mimo że sam nie przepadam.