piątek, 9 listopada 2007

Ryby z Warszawskiej

Niestety nie potrafię zupełnie posługiwać się programami do konstruowania stron internetowych, a pierwotnym zamiarem miała być właśnie witryna zawierająca wszystko to, co do tej pory udało mi się stworzyć przy użyciu fotograficznego medium. Niniejsza forma okazał się być zdecydowanie prostszym rozwiązaniem i nawet ja potrafię opanować kilka elementarnych zasad tworzenia bloga. Może taka forma nie pozwala na swobodne prezentację poszczególnych serii, ale za to wymusza niejako operowanie tekstem oraz stosowanie swoistej chronologii. A to wymaga nieco determinacji i porządku. Zobaczymy, czy je w sobie znajdę...
Determinacja jest jedną z cech, które decydują o powstawaniu fotografii, szczególnie wtedy, gdy zaczniemy myśleć o realizacjach rozłożonych w czasie - np. o dokumencie, choć oczywiście nie tylko. Wydaje się to szczególnie istotne w momencie zwrócenia uwagi na znikającą rzeczywistość, albo na miejsca ulegające przemianom. Dlatego powstała jedna z pierwszych "ważnych" fotografii - sklep na ul. Warszawskiej (dawniej Lenina) we Wrześni.
Września nie jest miastem wyjątkowym. Architektonicznie nie zachwyca, nie posiada spektakularnych zabytków, nie notuje się tu istotnych wydarzeń. Nie jest nawet senna. Mimo to, stanowi dla mnie dość ważne miejsce - rodzaj fotograficznego poligonu, na którym wciąż staram się wyszukiwać (czasem z powodzeniem) nowe miejsca, dokonywać nowych "odkryć", bardzo personalnych, często niezrozumiałych dla innych. Dla mnie zaś niezmiernie ważnych i głębokich - poprzez fotografie powstaje rodzaj osobistego zapisu, pamiętnika, który początkowo miał niewielki wymiar także w fizycznie, bo zdjęcia zostały skopiowane stykowo z negatywów 6x9 cm. Seria Mały atlas mojego miasta (1999-2000) odpowiada pierwszym poszukiwaniom - wrzesińskim i fotograficznym.



Ireneusz Zjeżdżałka, z cyklu Mały atlas mojego miasta, 1999-2001

Sklep z ul. Warszawskiej (fotografia pochodzi ze wspomnianego cyklu) dał mi do zrozumienia, że nawet najbliższa rzeczywistość ulega nieodwracalnym przemianom, a często znika bezpowrotnie. Dziś sklepu rybnego nie ma - w ciągu dosłownie kilku dni został podzielony na dwa mniejsze, zaraz po przemianach w na początku lat 90., i pewien odnośnik z dzieciństwa oddalił się. Wcześniej nie wyobrażałem sobie, że sklep kiedyś może przestać istnieć - mijałem go niemal każdego dnia i przyglądałem się wannom z rybami. Istnienie sklepu było oczywiste. Po latach mam jego fotografię, jedną z ulubionych. I być może jedyną, która ten sklep ukazuje.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

No tak, podzielam refleksje ... czy tylko to nie przejaw zbliżającej sie starości ? :) W moim archiwum starych czarno-białych fotek leży zdjęcie o podobnym emocjonalnym ładunku - namalowana na ścianie starej kamienicy po drugiej stronie dawnej ulicy Lenina reklama "Lodówka w każdym domu". Tylko kto nas Eryk zrozumie ? :) ... a młode wrzesińskie pokolenie pukając się w centralną część czoła pomyśli ze współczuciem - starcy, zwyrodnialcy, emocjonalni zboczeńcy :)) Pozdrawiam, Bartek SMOK

Anonimowy pisze...

Dostałem ten link od Brachola.
Łza się w oku zakręciła. Zdjęcie z czasów gdy wszystko było o wiele prostsze. Także wiele razy chciałem pochodzić po Wrzesince, by uchwycić w obiektywie i na taśmie to co już ucieka. Zawsze brakowało na to czasu. Fajnie, że Tobie się to udało. Będę czekał na kolejne odsłony - z tego co wiem - sporych zasobów Twojej twórczości. :-)

Mam jeszcze - słaby co prawda - kontakt z Państwem - Hylak, którzy prowadzili ten sklep przez parę lat. Postaram się przesłać im en link.

Trzymam kciuki za powodzenie tej strony - Piotr (scuba)