wtorek, 4 marca 2008

Krytycy sztuki z Nekli

Niemal każdego dnia TV serwuje nam reklamę, z której okazuje się, że co drugi Polak sięga po Warkę i co drugi Polak interesuje się piłką nożną. W Nekli co drugi człowiek zna się na sztuce, więc nic dziwnego, że wyrok zapadł szybko i bez głosów sprzeciwu.
Nekla położona jest blisko Wrześni i jest kilkakrotnie od niej mniejsza. Ma nieduży ośrodek kultury, a w nim miała do niedawna coś, co nawiązywało do jedynej znanej nekielskiej legendy – grobli, którą miał usypać sam Twardowski. Malowidło ścienne, przedstawiające diabelskie sceny to robota nie Twardowskiego, ale nieżyjącego już malarza, rysownika, ilustratora książek i karykaturzysty z Poznania, Stanisława Mrowińskiego (1928-1997), postaci dla Wielkopolski niezwykle istotnej. Studiował w poznańskiej PWSSP w latach 1945-1950 w pracowniach prof. Wacława Taranczewskiego, prof. Jana Piaseckiego i Eustachego Wasilkowskiego. Jego styl zawierał w sobie całą masę ludycznych elementów ocierających się o wielkopolski pejzaż i folklor, a z zaprojektowaną przez niego pieczątką powędrował na biegun Marek Kamiński. Ale dla prowincjonalnej Nekli był to artysta zbyt małej rangi...
Działacze z Nekli najwyraźniej sięgają po Warkę częściej niż „co drugi Polak”, bo trudno inaczej znaleźć usprawiedliwienie dla bezmyślnej decyzji o usunięciu obrazu Mrowińskiego. Zawsze mi się wydawało, że tak mały ośrodek jak Nekla z radością powinien podkreślać istnienie u siebie pracy ważnego twórcy, która w dodatku powstała specjalnie dla podkreślenia lokalnej legendy. I specjalnie dla Nekli! Tak w końcu buduje się wizerunek miejsca (to działa w całym cywilizowanym świecie), tak tworzy swoisty charakter, którego najwyraźniej w Nekli decydentom zabrakło. Za to nie zabrakło im dobrego samopoczucia i zabawa w krytykę sztuki ruszyła na całego: „To było brzydkie” orzekł jeden z nich, choć jeszcze tydzień temu wszyscy wiedzieli tylko tyle, że „ten co to namalował nie żyje”. Kanony estetyki nekielskich działaczy okazują się zatem zbyt wygórowane, by mógł im sprostać artysta z Poznania. Mam nieodparte wrażenie, że w Nekli zamalowaliby bez skrupułów samego Banksy’ego. A zresztą kogo obchodzi jakaś tam „sztuka”, nie lepiej iść na kolejną Warkę?

Fragment malowidła Stanisława Mrowińskiego w Nekielskim Ośrodku Kultury, fot. Tomasz Małecki / Wiadomości Wrzesińskie

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Po prostu zapiera dech... nadrealne kozy grające na fujarkach, niczym Fauny nad rwącym nurtem lazurowego strumienia...
Choć Ty, drogi Czytelniku nie rozpoznałbyś dzieła sztuki nawet, gdyby kopnęło Cię w d...

Ireneusz Zjeżdżałka pisze...

Muszę przyznać, że takiego wpisu się spodziewałem – prędzej czy później. Nikt nie przekonuje, że to dzieło wybitne, ale na tle takiego miejsca jak Nekla, gdzie mieszka niecałe 7.000 ludzi jest ciekawostką. Tym bardziej, że dotyczy lokalnej legendy. Oczywiście wygodniej jest negować, a z wpisu odnoszę wrażenie, że działalność Mrowińskiego nie specjalnie jest Anonimowemu znana. I tu w zasadzie kończy się dyskusja...
Ważny jest też inny aspekt – ludzie z NOK, którzy mają tworzyć kulturę, niszczą ją.

Anonimowy pisze...

Tylko zwróćmy uwagę że te malowidła nie zostały zniszczone, tylko przykryte płytą regipsową, ponieważ takiej Gminy kilkakrotnie razy mniejszej niż np. Września nie stać na renowacje tych dzieł. Poczekają tam aż znajdą się pieniądze na ten cel. Więc nie zostały zniszczone tak jak jest napisane wyżej. I myślę, że pracownicy nie niszczą kultury, a tylko o nią dbają by zachować ją na pokolenia.